poniedziałek, 29 listopada 2010

Wielki Rybak, Lloyd C. Douglas

Lektura "Wielkiego rybaka" Lloyd C. Douglasa uświadomiła mi, ze w przypadku braku pomysłu na nową książkę, można zawsze skorzystać z Biblii. Nie ma w tym nic złego, pod jednym warunkiem: poza wykorzystanym fragmentem biblijnym, trzeba mieć pomysł na resztę książki czy filmu. Tutaj tego pomysłu wyraźnie nie było. Bo infantylna fabuła z księżniczką Arnon i jej córką w roli głównej jest może i ciekawa dla dzieci ze szkoły podstawowej. Fragmenty na temat nauczania Jezusa, przemiany Piotra (od zupełnej niechęci do "tego" cieśli aż do uwielbienia Go), też nie robią wrażenia sposobem ujęcia. Na pewno trochę brakuje tej książce do "Quo vadis", "Jawnogrzesznicy" czy "Pasji" M Gibsona.
Cóż, dzięki Bogu za Żydów, którzy są współautorami ksiąg Pisma Świętego. Niesamowite, że kilka tysięcy lat od ich spisania, ludzie wciąż czerpią inspiracje do swojej twórczości. Za podsumowanie niech posłuży myśl z "Twierdzy" A. de Saint Exupery: "Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć a nie odtwarzać".
Jadwiga W.