środa, 16 marca 2011

Bracia Aszkenazy, Israel Joshua Singer

Israel Joshua Singer w swojej powieści pt: "Bracia Aszkenazy'' przedstawia historię kilku żydowskich rodów, które miały decydujący wpływ na gwałtowny rozwój przemysłu włókienniczego w Łodzi na przełomie XIX i XX wieku.

Książka bardzo ciekawa z wielu powodów.

Ja jestem pełna uznania dla autora za ukazanie, jak zgubne skutki w życiu dzieci wywołuje ojciec, który zupełnie nie uczestniczy w życiu rodziny. Powody są różne. Studiowanie świętych ksiąg (reb Noske), nieudolne próby poprawy bytu całego proletariatu (tkacz Tojwije) czy wreszcie pogoń za wielkimi pieniędzmi i sława (Maks Aszkenazy). Żaden z nich nie interesował się nigdy ani problemami ani sukcesami własnych dzieci. Żyli w świecie, w którym nie było tak naprawdę miejsca na dzieci; oni sami do końca byli egoistami, bez żadnej odpowiedzialności za powierzone im rodziny. Spełniali swoje marzenia, nie licząc się z nikim i nie zauważając muru, który powstaje między nimi a dziećmi. Co ciekawe, za powstałą sytuację oskarżali swoje żony! Główny bohater, Maks Aszkenazy najpierw wyrzekł się swojej wiary, potem - korzeni by w końcu porzucić żonę i dorosłe już dzieci. Dlaczego? Bo miał plan, że zostanie najbogatszym przedsiębiorcą w Łodzi. Był nim przez krótki czas, ale był też bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Zrozumiał, że dorosłe dzieci nie potrzebują ani jego pieniędzy ani jego obecności. "Żaden klej nie trzymał stłuczonych odłamków, które Aszkenazy usiłował skleić."

Tacy ludzie, jak Maks , zdarzają się - niestety - wszędzie, w każdym społeczeństwie.

"Tam, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu". Jeżeli traktujemy Pana Boga jak dobrego wujaszka, który czasami przymknie oko na nasze grzechy ("świat jest już tak urządzony, że Bóg sam tak sprawił, żeby biedak wszystko robił za bogacza, i to nie tylko w interesach i fabrykach, ale także w dziedzinie pobożnych zasług"), jeżeli próbujemy swoje krętactwa usprawiedliwić ("wszyscy tak robią"), jeżeli traktujemy zarówno Pana Boga jak i rodzinę przedmiotowo (zawsze muszą być ze mną i po mojej stronie), to wcześniej czy później czeka nas niemiłe zaskoczenie.

Powieść pokazuje też codzienne, zwyczajne życie środowiska żydowskiego w Polsce, głównie w Łodzi. Zarówno jego rozpaczliwą biedę i walkę o poprawę warunków bytu, jak i niewiarygodne wprost bogactwo. Głębokie, posunięte wręcz do absurdu posłuszeństwo Bogu jak i lekceważenie wiary przodków. Za podsumowanie niech posłużą słowa starego, dobrego Koheleta: "Bóg uczynił ludzi prawymi, lecz oni szukają rozlicznych wybiegów". Milej lektury.

Jadwiga W.

1 komentarz:

  1. Witam,po tym krótkim opisie mój mąż jest zrozpaczony, że nie można zdobyć do przeczytania.Uwielbia taka literaturę no i my Łodzianie.😪 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń